Brodacz zastanawiający się jaki olejek do brody wybrać na wiosnę

W tym roku polska wiosna przeszła samą siebie.

Zamiast stopniowego wzrostu temperatury i coraz bardziej słonecznych dni, po raz kolejny otrzymaliśmy porcję zaskakującego lata, poprzeplatanego temperaturami, których nie powstydziłaby się nawet późna jesień.

Dlatego, w tegorocznym zestawieniu, mam dla Was propozycje 3 olejków do brody, które doskonale poradzą sobie nawet z najbardziej kapryśną i nieprzewidywalną wiosną.

1. Olejek Captain Fawcett Private Stock

Olejek do brody Captain Fawcett Private Stock

Mimo, że olejek Capitana Fawcetta to klasyk gatunku i jeden z pierwszych eliksirów do brody dostępnych w Europie, jest on często marginalizowany na rzecz młodszych braci tj. Booze & Baccy czy Barberism.

Prawda jest jednak taka, że ten, kto nigdy nie poczuł na swojej brodzie olejku Private Stock, nie ma pojęcia, jak niezwykle oryginalnie może pachnieć wiosna.

Patrząc na skład olejku Private Stock, większość brodaczy nie spodziewa się żadnych wodotrysków. Cedr, paczula, czarny pieprz to popularne składniki występujące w wielu olejkach innych producentów i zestawienie ich razem na nikim nie robi już wrażenia.

Jednak w przypadku Private Stock`a jest zupełnie inaczej, a wszystko to za sprawą niewinnie brzmiącej palmarosy.

Palmarosa, czyli palczatka imbirowa, to gatunek azjatyckiej trawy wykorzystywany intensywnie w przemyśle perfumeryjnym. Wytwarzany z niej olejek eteryczny posiada niezwykle wyrazisty zapach, który doskonale przełamuje klasyczne aromaty krzewów i drzew, a wszystko wskazuje na to, że ekipa Capitana Fawcetta doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Dzięki dodatkowi palmarosy zestawionej z odrobiną czarnego pieprzu, Private Stock zyskuje prawdziwy „pazur”. Zamiast ciepłej, łagodnej, paczulowo-drzewnej kompozycji, otrzymujemy eliksir, który do złudzenia przypomina polską wiosnę.
Z jednej strony, jak wiosenne słońce, otula nas ciepłem cedru i paczuli. Z drugiej, jak niektóre mroźne poranki, orzeźwia nas intensywną wonią palmarosy i czarnego pieprzu.

2. Olejek Mr Bear Family Wilderness

Olejek do brody Mr Bear Family Wilderness

Większości brodaczy linia Mr Bear Family Wilderness, podobnie jak linia Woodland, kojarzy się z klasycznym drzewnym zapachem, który świetnie sprawdza się przede wszystkim jesienną porą.

Jest w tym sporo prawdy, ponieważ oba olejki zostały skomponowane na podobnej, drzewnej  bazie zapachowej. Jednak w przypadku olejku Wilderness, poza aromatem świerku i sosny (tak lubianymi przez fanów jego „brata”), znalazła się kompozycja, którą ekipa Mr Bear Family określa mianem zielonych wiosennych wzgórz.

To właśnie dzięki tej kompozycji, wyraźnie wyczuwalnej już w pierwszym momencie po odkręceniu buteleczki eliksiru, olejek Wilderness nabiera zupełnie innego charakteru niż Woodland.

Ekipa Mr Bear Family, tworząc zapach Wilderness, postawiła na sprawdzone, szyprowe rozwiązania. Jednak, zamiast samych cytrusów, dołożyła do swojego eliksiru również odrobinę zapachu traw i szczyptę jałowca, dzięki czemu zyskał on przyjemną cytrusową świeżość, z szemrzącym w tle zapachem budzącego się do życia lasu.

Dzięki temu zabiegowi, bez względu na to, czy danego dnia świeci słońce, czy pada rzęsisty deszcz – jeśli tylko termometr pokazuje kilkanaście stopni Celsjusza – Wilderness świetnie spełnia swoje zadanie.

3. Olejek Pan Drwal Lucky Luke

Olejek do brody Pan Drwal Lucky Luke

O tym eliksirze Pana Drwala pisałem już przy okazji zestawienia olejków do brody idealnych na zimę.

Wtedy został on przedstawiony jako bonus i odskocznia od tradycyjnych, słodkich i nasyconych zimowych zapachów. Obecnie powraca, aby zająć pełnoprawne miejsce w top 3 najlepszych olejków do brody na wiosnę. A nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zasłużył na to miano w 100%!

Pan Drwal Lucky Luke to na pierwszy rzut oka zestawienie kompletnych sprzeczności. Z jednej strony znajdziemy w nim lekkie, świeże, cytrusowe nuty. Z drugiej – intensywniejsze i bardziej nasycone aromaty ziołowe. Z trzeciej – intensywną bazę, opartą na solidnych fundamentach tj: paczula, piżmo, tonka i mech dębowy.

Oryginalność połączeń i bogactwo zapachów daje niespotykanie tajemniczą kompozycję, której nie sposób jest się oprzeć.

Lekkie, intensywnie świeże nuty głowy, od których rozpoczyna się cała symfonia zapachów, wspaniale budzą i dodają sił do działania.

Ziołowa nuta serca, która pojawia się zupełnie niespodziewanie, nie tylko doskonale koi nerwowe poranki spędzone w miejskich korkach. Jest również doskonałym kompanem leniwych sobotnich spacerów, kiedy jasne promienie słońca rozświetlają idealnie błękitnie wiosenne niebo.

Natomiast prawdziwym majstersztykiem całej kompozycji jest nuta bazowa. To właśnie dzięki niej Lucky Luke nabiera mocy i niepowtarzalnego charakteru. Staje się wyrazisty, przyjemnie nasycony i tajemniczy.

Jeśli masz już dosyć prostych, klasycznie cytrusowych zapachów, a nie odważyłeś się przetestować Lucky Luke`a podczas zimy, teraz jest najlepszy moment na to, aby nareszcie dać mu szansę. Gwarantuję, że warto!

4.2/5 - (29 votes)

Podobał Ci się ten artykuł?

Zapisz się na newsletter, aby nie przegapić kolejnych wpisów.
Obiecuję zero spamu, zero reklam - same konkrety.