Jeśli zima została stworzona dla niedźwiedzi polarnych, to jesień musiała zostać stworzona dla Brodaczy!
Jednak utrzymanie brody w ryzach i dobrej kondycji podczas jesiennej zawieruchy przyprawia o intensywny ból głowy niejednego Brodacza.
Dlatego dzisiaj mam dla Was 3 sprawdzone balsamy do brody, które pomimo znacznych różnic między sobą, idealnie zadbają o Wasze brody podczas wymagających jesiennych miesięcy.
1. Balsam Captain Fawcett Private Stock
Pierwsza, oryginalna edycja jednego z najbardziej rozpoznawalnych balsamów do brody na świecie i paradoksalnie – jedyny woskowy balsam w zestawieniu.
Na co dzień, żyje w cieniu swojego młodszego brata – balsamu Booze & Baccy, który zjednał sobie grono wiernych fanów. Jednak, kiedy nad Polskę zaczynają napływać deszczowe chmury, dni stają się coraz krótsze, a wiatry coraz bardziej porywiste, to właśnie balsam Captain Fawcett Private Stock zaczyna święcić największe triumfy.
Podobnie jak olejek o tym samym zapachu – balsam Private Stock został stworzony na bazie drzewno-cytrusowej kompozycji, która doskonale sprawdza się podczas niewyraźnych jesiennych dni.
Dominują w niej ciepłe nuty paczuli, palmarosy i cedru, które zostały starannie połączone z przyjemnym aromatem czarnego pieprzu i ostrością imbiru. Dzięki temu balsam doskonale odświeża, nie tracąc absolutnie nic ze swojego klasycznego drzewnego charakteru.
Twórcy balsamu Private Stock postanowili nadać mu na tyle zwartą konsystencję i zaopatrzyć go w taką ilość wosku pszczelego, aby bez trudu był w stanie okiełznać brodę smaganą jesiennym wiatrem. Zadbali również o to, aby balsam nie był zbyt twardy – dzięki czemu jest banalnie prosty w użyciu – i aby znalazły się w nim składniki, które również odżywiają i nawilżają brodę.
Osobiście, w większości wypadków, używam balsamu Capitana Fawcetta wyłącznie w połączeniu z olejkiem o tej samej linii zapachowej. Dzięki temu moja broda jest genialnie nawilżona i doskonale pachnie przez naprawdę długie godziny. Natomiast odrobina balsamu (nałożona po nawilżeniu brody) zapewnia przyzwoity chwyt i wykończenie, które gwarantuje, że nie muszę się martwić o pomylenie mnie z przysłowiowym menelem (nawet jeśli moja broda ma już kilkanaście centymetrów).
Natomiast absolutnie nie jest to jedyny sposób, ponieważ balsam Capitana Fawcetta jest na tyle uniwersalny i ma tak fantastycznie skomponowaną (i intensywną bazę zapachową), że śmiało można używać go jako swoiste 2 w 1.
Docenia się to szczególnie w sytuacjach, kiedy do wyjścia do pracy zostają nam 2 minuty, a Google Maps pokazuje w połowie miasta czerwone, grube linie
Jeśli szukasz więc eliksiru, który z jednej strony nieco nawilży Twoją brodę, z drugiej natomiast pozwoli na bardzo przyzwoite jej okiełznanie – balsam Captain Fawcett Private Stock o specyfik, który zdecydowanie powinieneś przetestować na swoim futrze.
2. Balsam Damn Good Soap The Woods
Polska jesień ma swoje dwa znaki rozpoznawcze: spadające liście i balsam do brody Damn Good Soap The Woods.
Każdego roku, kiedy drzewa zmieniają swój kolor na rdzawą czerwień, setki doświadczonych brodaczy i początkujących adeptów brodatej ścieżki wspólnie sięgają po ten legendarny już eliksir.
Podobnie jak w przypadku olejku Mr Bear Family Wilderness, czy szamponu Dr K Soap Fresh Lime, balsam do brody Damn Good Soap The Woods to zasłużony reprezentant w hall of fame europejskiego świata Brodaczy.
Mimo tego, że jest to balsam nawilżający, posiada on zwartą i nie tłustą konsystencję, która dopiero po roztarciu staje się przyjemnie kremowa. Dzięki temu błyskawicznie wchłania się w brodę i pozwala w bardzo przyzwoity sposób ją ułożyć. Szczególnie w przypadku krótszych zarostów.
Jednak jego największa moc leży zupełnie gdzie indziej. Balsam The Woods, podobnie jak wszystkie inne balsamy z rodziny Damn Good Soap, genialnie zmiękcza brodę i nadaje jej nieopisanej jedwabistości!
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak to brzmi i kiedy czytałem na jednym z zagranicznych blogów o epickiej gładkości, podchodziłem do tematu z dużą dozą sceptycyzmu. Trwało to do momentu, aż sam po raz pierwszy nałożyłem The Woods na swoją brodę.
Nie mam bladego pojęcia co, i w jakich proporcjach, zmieszał Jasper – twórca marki – aby osiągnąć ten efekt. Mogę powiedzieć tylko tyle, że odwalił kawał doskonałej roboty i jego balsam to absolutny majstersztyk w kwestii zmiękczania zarostu i nadawania mu tego „czegoś”.
Jeśli tylko lubisz intensywne, drzewne zapachy, wkręcające się w Twoje nozdrza niczym małe świderki, które z jednej strony obłędnie odświeżają, a z drugiej – przyjemnie otulają ciepłym aromatem drzew, to balsam Damn Good Soap The Woods sprawi Ci mnóstwo frajdy podczas nadchodzących jesiennych miesięcy.
3. Balsam Pan Drwal Freak Show Bay Rum
Olejki Pana Drwala zasłużenie gościły już w dwóch poprzednich moich rankingach. Tym razem nadszedł najwyższy czas na przyjrzenie się najnowszemu dziecku Pana Drwala w kategorii balsamów.
Balsam Freak Show Bay Rum, bo tak nazywa się ten niebiański eliksir, powstał w kooperacji z wrocławskim barbershopem Petit Pati – i podobnie jak olejek Booze & Baccy, czy Siłacz Cyrulików – od pierwszego wejrzenia stał się jednym z moich największych ulubieńców.
Dzięki połączonym siłom biotechnologicznego zaplecza Pana Drwala i potężnemu barberskiemu doświadczeniu ekipy Petit Pati – powstałej w ten sposób spółce joint venture udało się stworzyć balsam niemal idealny.
Niemal, ponieważ Freak Show to klasyczny balsam nawilżający (a nie woskowy), co oznacza, że pod względem siły chwytu nieco mu niestety brakuje. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, ponieważ mimo tego drobnego mankamentu jest to jeden z najlepszych balsamów do brody, jakich używałem w całym swoim życiu.
Jeśli Twoja broda nie ma jeszcze nastu centymetrów albo zwyczajnie nie przepadasz za balsamami o mocnym chwycie – szukasz natomiast eliksiru, który genialnie nawilży, odrobinę ułoży i obłędnie wyperfumuje Twoją brodę – Freak Show Bay Rum idealnie nada się do tego zadania!
Każdy, kto chociaż raz zanurzył swoje dłonie w kremowo jedwabistej konsystencji balsamu Freak Show i rozprowadził go po swojej brodzie, doskonale wie, o czym mówię. Każdy, kto chociaż raz, podczas wcierania tego balsamu w brodę, poczuł fantastyczny, nasycony koc epickich ciepłych aromatów, które towarzyszyły mu przez cały dzień, potakuje w tej chwili głową przed monitorem, przypominając sobie tę chwilę.
Dlatego nie będę więcej zachwalał balsamu Pana Drwala i napiszę tylko jedno. Pod względem konsystencji i zapachu daję temu balsamowi zasłużone 10/10. Natomiast o tym, czy odpowiada Ci jego chwyt, będziesz musiał przekonać się sam.