Tegoroczna zima różni się od tych, które znaliśmy do tej pory. Przyszła późno, ale błyskawicznie podbiła cały kraj. I bez względu na to, czy masz okazję poczuć mróz na swojej brodzie codziennie, czy przez większość tygodnia obserwujesz ją głównie przez okno, warto pomyśleć o tym, aby już teraz wymienić arsenał eliksirów na bardziej ekstremalny.
Dlatego przedstawiam Ci 3 olejki do brody na zimę, które zadbają o Twoją brodę w każdych warunkach. Eliksiry dobrałem tak, żeby równie dobrze współpracowały z Twoją brodą na siarczystym mrozie, w trakcie przejściowych cieplejszych dni, jak również w zaciszu Twojego domu.
1. Olejek do brody Horde Black Circle
Odkąd ekipa Horde zapowiedziała, że szykuje olejek z nowej linii zapachowej, z niecierpliwością wyczekiwałem aż będę mógł przetestować go na własnej brodzie.
Znałem już moc zapachów poprzednich linii Smoky Amber i Lumberjack, więc mogłem spodziewać się utrzymania najwyższego poziom. Mimo to i tak dałem się zaskoczyć!
Za olejkiem Black Circle stoją bowiem potężne moce wszechświata, o których wielu z nas nie ma nawet pojęcia…
Horde Black Circle to eliksir nie z tej ziemi. W tym czarnym jak otchłań wszechświata kartoniku kryje się urok gwiazd i moc spadających komet. Natomiast prawdziwa siła tego eliksiru drzemie w jego hipnotyzującym zapachu…
Po pierwszym odkręceniu butelki poczułem wyraźne nuty wyprawianej skóry, dopełnione odświeżającym aromatem dzikich malin. Całość spina się w taki sposób, żeby poprawiać nam humor w ponure, zimowe dni, nawet jeśli rzadko wychodzimy z domu, a temperatury nie spadają poniżej 0⁰C.
Pełnię olejku o złożonym aromacie uzupełniają dodatkowe akordy, które też warto docenić. O harmonię dbają mocno zamszowe nuty mchu dębowego, mieszające się z aromatem naprawdę świeżego drewna. W połączeniu z dzikimi malinami to wszystko działa jak zastrzyk totalnie odżywczych witamin.
Przy olejku Black Circle marka Horde po raz kolejny wykonała kawał dobrej roboty. Eliksir inspirowany kosmosem prezentuje się naprawdę genialnie! Robotę robi przede wszystkim czarna jak noc etykieta i świetny craftowy kartonik, którego wnętrze może przy okazji posłużyć jako wygodny holder dla olejku.
Ja już dałem się porwać tajemniczej aurze tego eliksiru. Jeśli Ty też cenisz sobie obłędne zapachy i świetny design kosmetyków, koniecznie sięgnij po ten nowy polski produkt.
2. Olejek do brody Captain Fawcett Nebula
Tej zimy ewidentnie rządzą kosmiczne inspiracje… Captain Fawcett też postawił na esencję nie z tego świata, oddając w nasze ręce olejek Nebula. To jednak zupełnie inna bajka niż Black Circle.
Ten olejek to owoc współpracy brytyjskiej marki z amerykańskim wirtuozem gitary – Johnem Petruccim. Dwóch facetów połączyła dobra energia, co doprowadziło do powstania zapachu złożonego i nieoczywistego w swoim wyrazie.
Moja historia z tym olejkiem była prosta – wystarczyło, że na niego spojrzałem i już czułem to coś. A potem było już tylko lepiej…
Po nałożeniu na dłoń kropli eliksiru, poczułem ciepłe nuty drzewnego cedru i ciemnej, mocnej kawy. Oba zapachy sprawiają, że olejek doskonale wpasowuje się w zimowy klimat i przyjemnie otula twarz nawet w najbardziej niepogodny dzień. Świetnie spisuje się też w domowych warunkach, kiedy głównym wyzwaniem dnia jest kolejny odcinek ulubionego serialu.
Na uwagę zasługują też pozostałe nuty zapachowe – orzeźwiająca bergamotka i gorzko-słodki grejpfrut z dodatkiem mirtu, które co jakiś czas wybijają się na pierwszy plan. Całkiem nieźle pracuje też wetiwer i aromat luksusowej skóry. Te dwa akcenty najbardziej poczujesz po kilku godzinach noszenia olejku na brodzie.
Olejek do brody z linii Nebula – jak każdy produkt z pieczątką Captaina Fawcetta – to klasa sama w sobie, także jeśli chodzi o opakowanie. Tym razem ekipa z Wielkiej Brytanii postanowiła wzbogacić tradycyjny kartonik o nieziemskie akcenty. W pudełku znajdziesz wyciągany holder na olejek z motywem kosmosu i wizerunkiem słynnego gitarzysty!
Jeśli tak jak ja jesteś fanem niebanalnych klimatów i naprawdę trwałych zapachów, to na pewno olejek do brody Nebula szybko stanie się Twoim ulubionym eliksirem na chłodniejsze okresy. Ja na pewno bardzo chętnie będę wracał do tego zapachu, i to nie tylko zimą.
3. Serum do brody Reuzel Clean&Fresh
Kolejna propozycja wymyka się definicji klasycznego olejku do brody, ale moim zdaniem totalnie zasługuje na uwagę. Chodzi o serum do brody Reuzel Clean&Fresh.
Muszę przyznać, że po moim pierwszym spotkaniu z tym serum raczej nie byłem do niego przekonany. W moim przypadku o przekonaniu do danego olejku decyduje bowiem jego zapach, a w tym przypadku jest on raczej znikomy. Co jednak przekonało mnie do tego eliksiru?
Przede wszystkim jego lekka i nietłusta konsystencja! W przeciwieństwie do niektórych olejków ten eliksir nie jest tłusty, dzięki czemu szybko rozprowadza się na całej brodzie i błyskawicznie się wchłania. Dzięki temu, podczas nakładania eliksiru na dworze nie musisz martwić się o tłuste palce i możesz zaaplikować serum w każdym miejscu i sytuacji.
Serum Reuzel ma też świetne właściwości pielęgnacyjne. Wyraźnie zmiękcza i nawilża brodę, dzięki czemu dużo łatwiej mogę zapanować nad jej ułożeniem. Eliksir przynosi też ulgę suchej skórze pod zarostem. Jeśli zadbasz o to, żeby dobrze wetrzeć olejek, szybko powinieneś poczuć różnicę.
Wszystkie swoje zalety serum zawdzięcza porządnemu składowi, o którym nie będę się specjalnie rozpisywał. Wspomnę tylko o witaminie E i oleju arganowym, bo to one odpowiadają za większość tych magicznych działań, w tym przede wszystkim za wzmacnianie włosów na brodzie.
A wracając jeszcze na moment do zapachu… Napisałem, że nie dominuje, ale to nie znaczy, że nie jest przyjemnym dodatkiem.
Serum ma łagodny, męski zapach z wyczuwalną nutą orzeźwiającej brzoskwini i rozmarynu. Jeśli więc nie lubisz zbyt intensywnych aromatów, a jednocześnie chcesz porządnie zadbać o brodę, ten olejek okaże się dla Ciebie strzałem w dziesiątkę!